10 marca, 2013

Włosowe zaopatrzenie + wizyta u fryzjera

Nareszcie, gdy jest niedziela znalazłam chwilę czasu, by dodać kolejny wpis poświęcony moim włosom. Dzisiaj o moich ostatnich zakupach w Rossmannie i wizycie u fryzjera.

 Fryzjer
Do fryzjera na podcięcie końcówek miałam się wybrać 15 lutego. Wizyty były przekładane i przekładane, aż udało mi się tam dotrzeć 4 marca. Nie mam swojego fryzjera bo kiedyś nie wybierałam się tam w ogóle. Nie zwracałam uwagi na stan włosów, chciałam mieć je po prostu długie. Później, raz podcięłam końcówki u fryzjerki niby doświadczonej, ale w jej własnym 'salonie', który trudno nazwać salonem. Jeszcze bardziej straciłam zaufanie do fryzjerów. Następnie dwa razy końce podcinała mi mama nowymi nożyczkami, więc ostrymi, ale były to nożyczki do papieru, a nie do obcinania włosów. Czytając różne strony, blogi itp. o pielęgnacji włosów i okazało się, że niewystarczająco ostre nożyczki nie obcinają, ale miażdżą łuski włosów, więc mając w planach kolejne obcięcie postanowiłam pójść do fryzjera. Jak już pisałam nie miałam i nadal nie mam swojego ulubionego i zaufanego fryzjera. Udałam się więc do poleconego salonu przez koleżankę. Opowiadała, że Pani fryzjerka jest miła i bardzo ładnie i dobrze obcina włosy. Najgorsze kłamstwo jakie słyszałam! Rzeczywiście była miła, ale moje włosy i skóra głowy przeszły tam najgorsze co mogłoby je spotkać. Najpierw jej asystentka umyła mi włosy 3 razy, co na pewno podrażniło w jakimś stopniu skalp. Następnie wytarła je ręcznikiem mocno pocierając, co w efekcie dało splątane jak po 2 tygodniach nie mycia i nie czesania włosów. Można by porównać ich tamtejszy widok do kilkudniowej trwałej. Wyobraźcie to sobie z włosów o takiej długości:
 W przybliżeniu wyglądały tak, tyle, że bardziej pokołtunione:

 

W celu rozczesania asystentka wybrała.. Co? Plastikowy grzebień. Nie dość, że plastikowy, nie dość, że włosy mokre to jeszcze zaczynała od góry kończąc u dołu, a każdy wie, że włosy rozczesuje się rozpoczynając od końców, idąc w stronę czubka głowy, by łatwiej było je rozczesać. Po wyrwaniu połowy włosów nadszedł czas na podcięcie. Z tym było o wiele lepiej. Nie mam żadnych zastrzeżeń oprócz tego, że są obcięte krzywo, co za chwilę zobaczycie na zdjęciu. Na koniec oczywiście suszenie. Suszenie suszarką byłabym w stanie przeżyć bo przecież nie wyjdę z mokrymi włosami, a raz na jakiś czas mi nie zaszkodzi. Jednak po tym co zobaczyłam szczęka mi opadła. Pani fryzjerka wzięła dużą, okrągłą, z metalowymi 'nóżkami' i plastikowymi główkami szczotkę. Przy kolejnym rozczesywaniu czułam wyraźny dźwięk wyrywanych włosów i moja głowa już sama mówiła: "proszę, przestań!". Bolało okropnie! Po podłączeniu suszarki do kontaktu włączyła ją i ręce poszły w ruch. Koniec tej okropnej maszyny przylegał do moich włosów. Za nic w świecie nie suszcie włosów w odległości mniejszej niż 20 cm! W innym wypadku, przy regularnym suszeniu będą suche jak wióry!  

Efekt końcowy
Wygląd włosów był na prawdę ładny, ale sposób wykonania - masakryczny. Może trochę przesadzam, ale nie wiem kto pozwolił takim osobom dotknąć się do suszarki i grzebieni. Żeby nie znać podstawowych zasad suszenia i rozczesywania! Moja głowa bolała jeszcze przez kilka kolejnych godzin i tutaj nic nie wyolbrzymiam. Bolało okropnie. Miałam wrażenie, że więcej włosów zostało mi wyrwanych niż obciętych, a te które się zachowały były na prawdę wytrzymałe. Po myciu (zapomniałam dodać) była użyta zapewne jakaś odżywka, co będzie można zauważyć na zdjęciu poniżej. Jest to jedyna rzecz, która uspokaja mnie w 1 procencie, że moje włosy były ociupinkę zabezpieczone jakimś silikonem. 





Zdjęcia z różnych odległości, z fleszem. Tak jak wspominałam widać, że włosy są krzywo obcięte. Są również postrzępione, co zapewne jest efektem tak agresywnego i niedelikatnego posługiwania się grzebieniem i plastikowo-metalową szczotką. Nigdy więcej nie pójdę do tego salonu i szykuję się na dalsze poszukiwania idealnego fryzjera, którego mam nadzieję znajdę w moim maluteńkim mieście bo jest ich na prawdę dużo (ok.10, może i więcej). 2 już wyeliminowałam ;)


Zakupy w Rossmannie
Pod koniec lutego wybrałam się na zakupy do pobliskiej drogerii w celu zaopatrzenia się w kilka nowości lub dobrze znanych i lubianych produktów. Chciałam marzec uznać za miesiąc dla włosów i rozpocząć całomiesięczną pielęgnację. Tak jak pisałam, miałam zamiar kupić szczotkę z naturalnego włosia, by nie wyrywać dużej ilości włosów, szampon wzmacniający oraz inne odżywki lub preparaty mające poprawić stan moich włosów i skóry głowy. Co kupiłam:


  • Nie znalazłam szczotki z włosia naturalnego, więc kupiłam drewnianą z zaokrąglonymi końcami, ale bez plastikowych czy gumowych końców. W pośpiechu wyrzuciłam opakowanie i nie wiem jakiej jest firmy. Koszt: 19,99 zł.
  • Balsam do włosów suchych i zniszczonych, kupiony z myślą o końcach. Joanna, 3,99 zł, 300 ml.
  • Odżywka intensywnie pielęgnująca, również z myślą o końcach włosów. ISANA, 5,69 zł, 300 ml.
  • Szampon do włosów normalnych z pokrzywą zwyczajną. Green Pharmacy, 7,49 zł, 350 ml.
Niedługo chciałabym dodać recenzje tych produktów, ale muszę najpierw je stosować przez dłuższy czas , by móc prawidłowo ocenić ich działanie. 

Na razie to koniec. Życzę miłego czytania i mam nadzieję, że pojawią się jakieś komentarze na temat kupionych produktów, bądź pielęgnacji włosów- Waszej pielęgnacji. Czekam ;) Miłego dnia! ;]

1 komentarz:

  1. czekam na recenzje tych produktów. Mam podobne problemy z włosami, więc cóż, czekam na kolejne recenzje :)

    OdpowiedzUsuń

Wszystkie opinie i uwagi są dla mnie na wagę złota. Staram się dzięki nim wzbogacić zawartość bloga, jak i uzupełnić o brakujące elementy. Dlatego proszę Cię o szczere komentarze, gdyż tylko one pozwolą mi poprawić jakość strony i wpisów. Proszę również o nie wklejanie linku do Twojego bloga i nie spamowanie. Jeśli będę miała chwilę na pewno do Ciebie zajrzę. Życzę mile spędzonego czasu na moim blogu :)