12 października, 2013

Odżywka nawilżająca. Do włosów suchych i zniszczonych, Isana

Kurcze... Zupełnie się nie wyrabiam. Chciałam napisać coś w tygodniu, a wyszło, jak wyszło. Chciałabym to nadrobić, ale nie bardzo mam kiedy, naprawdę. Liczę tylko na Waszą wyrozumiałość :)
Odżywka nawilżająca. Do włosów suchych i zniszczonych, Isana, 300 ml.
Dostępność:
Odżywki z Isany kupuję tylko i wyłącznie w Rossmannie. Nigdzie indziej nawet ich nie widziałam i podejrzewam, że nie ma.

Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate Se, Niacinamide, Panthenol, Betaine, Aloe Barbadensis Gel, Gossypium Herbaceum Seed Extract, Glycerin, Quaternium-87, Behentrimonium Chloride, Isopropyl Alcohol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Parfum, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Linalool, Limonene, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Sodium Hydroxide, Citric Acid.

Wydajność:
Osobiście nie jest zachwycająca, ale starcza na około miesiąc. Używałam jej praktycznie codziennie i to w sporych ilościach, więc jako dobrą można określić :)

Konsystencja:
Gęsty, trochę jak, wybaczcie za wyrażenie, przememłana galaretka :D Jakby miała grudki, ale ich nie ma.. Nie wiem jak to określić.. Noo.. Taka fajna :) (brak zdjęcia :()

Zapach:
Przyjemny, świeży i utrzymuje się na włosach jakiś czas.

Kolor:
Biały, co mam się rozpisywać :)

Od producenta:
Odżywka nawilżająca. Do włosów suchych i zniszczonych.

  • z kompleksem nawilżającym
  • wzbogacona wyciągiem z bawełny
  • nie zawiera silikonów i parabenów
Intensywnie nawilża włosy suche i zniszczone, nadaje włosom wyjątkowy połysk. Kombinacja wysokojakościowych składników, wzbogacona wartościowym wyciągiem z bawełny zapewnia włosom suchym i zniszczonym odpowiednią dawkę wilgoci i pomaga w utrzymaniu ich poziomu wilgotności. W wyniku intensywnej pielęgnacji włosy mają olśniewający połysk. Przyjemny zapach sprawia, że mycie włosów staje się szczególnym doznaniem. Produkt nie zawiera silikonów i parabenów.

Moja opinia:
Zdecydowanie najlepsza z tych trzech, które używałam, czyli lepsza od różowej i żółtej. Rzeczywiście nawilża i wygładza. Włosy są miękkie i błyszczące. Uwielbiam ją :) Zapach świetny i, tak jak pisałam utrzymuję się dobre kilka godzin. Nie obciąża włosów i nie przyspiesza przetłuszczania. Idealna konsystencja, która ułatwia 'dawkowanie'. Nie leje się pół opakowania, tylko spokojnie można odmierzyć odpowiednią ilość. Opakowanie też wygodne, łatwo się otwiera. Jedyne do czego mogę mieć zastrzeżenia to do tego, że pod tę niebieską część otwarcia wpływa woda i trzeba potem jakoś ją z tego miejsca wydostać albo będziemy mokrzy :)

Czy polecam?:
Jest godna zaufania w 100%. Naprawdę zachęcam do wypróbowania :)


Cena:
Zwykle w granicach 4-5 zł. Obecnie, z tego co wiem, jest po 3.99 zł w Rossmannie.

Ocena:
6/6 co tu więcej pisać? :)

Czy kupie ponownie?:
Na pewno do niej wrócę. Wypróbowałam wszystkie inne (oprócz tej do włosów farbowanych) i nie mam innych w kolejce, więc zapewne ta będzie następna.

Używałyście? Co o niej sądzicie? Może macie w planie ją kupić? Do miłego :)

06 października, 2013

Denko nr 1 wakacyjno-wrześniowe

Witam, witam :)
Jak tam weekend mija? Ja zamiast się uczyć albo chociażby lekcje odrobić to siedzę i piszę posty :D Może potem się zmotywuję :) Tymczasem przychodzę do Was z moim pierwszym denkiem wakacyjno-wrześniowym, z deczka spóźnionym :) Miałam zamiar zrobić samo wakacyjne, ale jakoś ten temat mi umknął i zrobiło się trzymiesięczne. Dalej chciałabym robić jednomiesięczne denka, ale nie wiem czy będę w stanie zużyć chociaż 3 opakowania kosmetyków :) Zobaczymy jak wyjdzie, a teraz zapraszam :


W tle mamy żółwia + Blogger zepsuł jakość :(

Odżywka do włosów intensywnie pielęgnująca, Isana - Osobiście nie zauważyłam, żeby jakoś specjalnie 'pielęgnowała' włosy, ale sprawdziła się bardzo dobrze. Jej niebieski zastępca, również z Isany, spisał się nieco lepiej, ale nie narzekam :) Chcę wypróbować jeszcze różową wersję, ale jeśli będę wracać to raczej do niebieskiej.

Szampon do włosów tłustych w podstawy i suchych na końcach, Green Pharmacy - Całkiem fajny, ale bez rewelacji. Mam jeszcze kilka produktów konkurencyjnych, więc na razie nie zamierzam wracać. Lepszy od poprzednika, a tutaj recenzja.


Żel pod prysznic Dove go fresh Rebalance - Bardzo ładnie pachnie i bardzo dobrze nawilża skórę. Nie podrażnia i nie wysusza. Jak dla mnie świetny. Na pewno wrócę, ale pewnie wybiorę inny zapach. Recenzja.


Delikatny kremowy żel do mycia twarzy, Lirene - Żel bardzo fajny i co najważniejsze nie ma po nim uczucia ściągnięcia i napięcia skóry. Oczyszcza dobrze i nie podrażnia. Z przyjemnością wrócę, ale też chcę spróbować innych żeli :) Recenzja.

Peeling myjący z czarną porzeczką, Joanna Naturia - Peeling, jak peeling. Robi swoje, nie mam nic do zarzucenia. Co prawda ten zapach średnio mi pasował, ale inne są bardzo fajne. Po kolei używam kolejnych propozycji zapachowych :) Recenzja.

Antyperspirant Garnier mineral InvisiCool - Świetny zapach! Chyba trafi do moich ulubionych :) Działanie jak działanie. Pocić się pocę, ale przynajmniej, powiedzmy sobie szczerze, nie śmierdzę :D Z tego co wiem to antyperspirant jest od tego, żeby się nie pocić, więc można mu coś zarzucić. Tak naprawdę mi to nie przeszkadza. Jak pachnę to jest dobrze :) Z chęcią bym kupiła ponownie, ale bez promocji kosztuje aż 11 zł, a przypomnę, kupiłam za 5 zł :)

Krem pielęgnacyjny z pantenolem, Bambino - Mój KWC :) Do rąk, nóg, twarzy.. Do wszystkiego! Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby coś mnie od szczypało, albo się zaczerwieniło. Zastępuje wszelkie inne balsamy czy kremy nawilżające. Kolejne opakowanie już otwarte :)

A teraz pokażę Wam.. Moją kolekcję opakowań po właśnie tym kremie :)
Tutaj tylko 4 pudełeczka, ale z tego co wiem to jest ich chyba 6.. Nie mogłam znaleźć reszty. Każde ma jakieś zastosowanie, więc możliwe, że nadal chowają się w jakichś szufladach :)

I to w sumie byłoby na tyle. A jak tam Wasze denka? Na pewno o wiele większe. Miłego weekendu :)


Wybaczcie jakość zdjęć, ale Blogger ma chyba zły dzień. Przepraszam również za to, że niektóre z nich są krzywe albo co.. Miałam trochę mało miejsca i niewygodnie mi się robiło zdjęcia :D

30 września, 2013

Liebster Blog Award po raz drugi

Po raz kolejny zostałam nominowana do Liebster Blog Award, tym razem przez Senses Angel. Oczywiście bardzo dziękuję :) Zasady:
"Nominacja do LBA jest przyznawana przez blogerów, początkującym blogom w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Otrzymują ją blogi o mniejszej ilości obserwujących, przez co daje możliwość rozpowszechnienia się.
Po otrzymaniu nominacji należy odpowiedzieć na 11 pytań, które ułożył jej autor. Następnie układasz 11 pytań, które zadajesz 11 nominowanym przez Ciebie osobom.
Nie wolno nominować bloga, który nominował Ciebie do LBA. "

Pytania do mnie:
1. Czy prowadzenie bloga zmieniło Twoje postrzeganie tego "blogowego" świata? Jeśli tak, to w jaki sposób.  
Zauważyłam na pewno dużo aspektów, których nie byłam w stanie dostrzec jako 'normalny' obserwator. Widzę ile trudu i wysiłku potrzeba, by utrzymać bloga 'przy życiu' lub chociażby organizować rozdania. Zrozumiałam, że to nie jest takie łatwe. Trzeba być odpowiedzialnym, słownym, dobrze rozplanować swój czas i oczywiście być idealnie zorganizowanym. Oprócz tego dowiedziałam się ile przyjemności może sprawić jeden komentarz lub kolejny obserwator :)
2. Gdybyś mogła/mógł zmienić coś w swoim blogu - co by to było? 
Zdecydowanie częstsze dodawanie postów. Nie jestem w stanie pisać codziennie. Jest dla mnie to niewykonalne w tym roku. Kończę gimnazjum i mam pełno obowiązków. Dodatkowe lekcje, konkursy, prace domowe, sprawdziany... Oprócz tego bardzo chciałabym organizować rozdania. Idealnie by było, gdybym robiła chociażby jedno na miesiąc. Na razie jednak mam troszkę za mało obserwatorów :)
3. Czy wg Ciebie istnieje ideał? 
Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie.. Ideał czego? 
4. Kosmetyk, bez którego nie wyobrażasz sobie funkcjonowania?
Jeśli chodzi o kosmetyk pielęgnujący to.. Bardzo trudny wybór.. Chyba jednak szampon do włosów. Chciałam napisać odżywka, ale co mi po niej jak włosy były by nieumyte? :)
5. Ulubione powiedzenie/motto życiowe, którym starasz się kierować?
Chyba nie mam takiego ulubionego, jednak bardzo często powtarzam sobie "kiedyś będzie lepiej" lub zwykłe "uda mi się" albo "potrafię to zrobić" :)
6. Najmilsza chwila z ostatnich dni ? Pierwsza, o której pomyślałaś/pomyślałeś czytając to pytanie.
Z ostatnich dni nic sobie nie przypominam :)
7. Jakbyś opisał/a siebie w 4 słowach?
Odpowiedzialna, pomocna, kreatywna i skromna :3
8. Gdybyś mogła/mógł zmienić w sobie jedną rzecz - co by to było?
Więcej motywacji i silnej woli. W sumie to bardziej tego drugiego. Ostatnio bardzo trudno mi dotrzymać danego sobie słowa.
9. Wymień 2 cechy, które cenisz w drugim człowieku najbardziej?
Szczerość i uczciwość. Niby to samo, a jednak inne :)
10. Jaki jest Twój wymarzony prezent?
Moim wymarzonym prezentem patrząc oczami realisty jest większa suma pieniędzy. Nie jestem w stanie określić ile dokładnie, ale czy by to było, np. 20 000 zł, czy 100 zł kupiłabym za to to, co najbardziej teraz potrzebuję. Kupiłabym wtedy dokładnie to co jest mi potrzebne, bez zbędnego tłumaczenia, opisywania i wyjaśniania co i jak :)
11. Czy spotkałeś/aś się kiedyś z jawną krytyką swojego bloga? Jak sobie z nią poradziłaś/eś?
Jeszcze nie. Bloguję dosyć krótko i dotychczas napotykałam na komentarze schlebiające lub negatywne, tzw. 'hejty'. Myślę, że teraz ludzi nie stać na wyrażenie swojej opinii w sposób, nazwałabym to odpowiedzialny lub po prostu świadomy.  Zamiast napisać swoje szczere, prawdziwe zdanie, układają zdania tak, aby jednocześnie kogoś urazić i 'nie zniszczyć' swojego "honoru". 
Jak sobie radziłam z hejtami? Odpisuję na anonimowe komentarze w sposób miły, bo po prostu nie umiem być chociażby wredna. Zupełnie mi to nie wychodzi :) Tak jak mówiłam... Odpisuję i nie przejmuję się tym zupełnie.

Powinnam teraz nominować 11 osób, ale zrobiłam to ostatnim razem, a moja lista blogów obserwowanych się nie powiększyła, więc nie będę nominować tych samych osób :) Mam nadzieję, że mnie rozumiecie :) Ja tymczasem lecę do lekcji. Do przeczytania :)

29 września, 2013

Szampon z żeń-szeniem do włosów tłustych u podstawy i suchych na końcach, Green Pharmacy

Cały tydzień cisza na blogu.. Dodanie postu przedłużało się od wtorku do dzisiaj. Miałam napisać wczoraj, ale czas zapełniły mi inne zajęcia. Dzisiaj w końcu się zmobilizowałam i usiadłam przed laptopem. Już jeden szampon od GP już u mnie gościł. Jak się sprawdził kolejny? Zapraszam :)
Szampon z żeń-szeniem do włosów tłustych u podstawy i suchych na końcach,Green Pharacy, 350 ml.

Dostępność:
Podobnie jak jego poprzednik, został zakupiony w Rossmannie. Nie zauważyłam go w marketach, aptekach czy zwykłych sklepach osiedlowych.

Skład:
Aqua, Sodium Myreth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Lauryl Glucoside, Cocamide DEA, Sodium Chloride, Panthenol, Panax Ginseng Root Extract, PEG-12 Dimethicone, Polyquaternium-10, Citric Acid, Parfum, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.

Wydajność:
Jak dla mnie jest wystarczająca. Nie pamiętam kiedy go kupiłam, ale już zostało go na jakieś 1-2 mycia. Średnio starcza na jakieś ponad 3 miesiące przy myciu 5 razy w tygodniu przez jedną osobę.


Konsystencja: 
Nie jest gęsty. Jak widać na zdjęciu obok spoistość bardzo płynna.

Zapach: 
Ziołowy, delikatny, nie męczy. Nie utrzymuje się długo na włosach (po myciu używam odżywki).

Kolor:
Przezroczysty.

Od producenta:
W ziołowych szamponach serii Green Pharmacy zebraliśmy wszystko czym obdarza nas Matka Natura. Wyciąg z korzenia żeń-szenia wzmacnia cebulki włosowe, działa przeciw wypadaniu włosów, reguluję pracę gruczołów łojowych, dzięki czemu każdy włos od korzenia aż po końce staje się zdrowy, jedwabisty i pełen naturalnego blasku. Regularne stosowanie szamponu sprawia, że włosy stają się zdrowe, nawilżone, elastyczne i pełne blasku.

Moja opinia:
Odczucia, podobnie jak z poprzednikiem, bardzo dobre. Miałam wrażenie, że rzeczywiście włosy przestały się tak niesamowicie przetłuszczać. Oczywiście nie było zmiany z dnia na dzień, że mogłam myć włosy raz w tygodniu, ale po całkiem niedługim czasie używania włosy były świeże przez kilka kolejnych godzin, co dla mnie było naprawdę ogromnym postępem. Zauważyłam także, że szampon nie wysuszył końcówek. Nie nawilżył ich, ale nie zostały one przesuszone. Różnicy w ilości wypadania włosów czy też wzmocnienia cebulek nie zauważyłam. Nigdy nie oczekiwałam takich efektów od szamponu i pewnie nigdy nie będę. Czegoś takiego mogę wymagać od olejków czy wcierek. Włosy po umyciu bardzo ładnie się błyszczą i są sypkie.

Czy polecam?:
Szampon jak najbardziej godny polecenia. Zachęcam by samemu przetestować na 'własnej skórze' :)

Cena:
7,49zł/350ml

Ocena:
4,5/6

Czy kupię ponownie?:
Jeśli nie znajdę innego, lepszego czemu nie? Póki co mam jeszcze kilka pozycji do wypróbowania :)

A Wy używałyście tego szamponu? Co sądzicie o produktach GP? Może Wy polecicie ich inne artykuły? Miłego wieczoru :)


22 września, 2013

Sposób na jesienną chandrę, czyli informacje o bananach

Kolejny tydzień za nami i kolejne wyzwania przed nami. Jesteśmy w trakcie Aqua detox'u oraz squat challange, o którym niestety zapomniałam Was poinformować, ale nigdy nie jest za późno, by zacząć przysiadać :) Jak podczas natłoku obowiązków nie popaść w jesienną depresję? Jak się wywiązać z naszych postanowień i być cały czas zadowolonym? Na to pytanie postaram się znaleźć odpowiedź w dzisiejszym poście.

Banany. Od wieków znane jako pyszna i zdrowa przekąska. Na co pomaga? Kto powinien ich unikać? Czy w ogóle warto je jeść?

Gdzie i jak rosną banany?:
Hoduje się je w Azji, Afryce i Australii. Bananowiec wbrew pozorom nie jest drzewem. Nie posiada pnia. Liście z 'ogonkami' tworzą pień pozorny. Kwiatostany wyrastają bezpośrednio z pnia pozornego.


















Jakie banany są najlepsze?:
Zależy co mamy na myśli pisząc "najlepsze". Smak? Jest około 80 gatunków i nie jestem w stanie określić, który może być przyjętym jako najsmaczniejszy. Natomiast.. Jeśli chodzi nam o stopień dojrzałości tu również jest kilka kolejnych aspektów. Im banan starszy, dojrzalszy i bardziej żółty tym słodszy, a co za tym idzie, ma w sobie więcej fruktozy. I przeciwnie. Im banan młodszy, mniej dojrzały i bliżej mu do koloru zielonego niż żółtego tym mniej słodki. Wtedy również te owoce posiadają więcej skrobi, która jest bardzo wyczuwalna w takich jagodach*. Ja preferuję takie bardzo słodkie, z których ta słodycz dosłownie się wydziela. Czujemy wtedy tę cudowną i aromatyczną woń. Brązowe plamki są dla mnie oznaką ideału :)
źródło Trójeczka - Omnomnom *__*


Idealna przekąska na jesień. Dlaczego?:
Dzięki zawartym w tych owocach tryptofanie** poprawia się nasz humor i ogóle samopoczucie. Jest on zamieniany w naszym organizmie na serotoninę, z której w nocy powstaje melatonina - czynnik umożliwiający zaśnięcie. Serotonina jako hormon szczęścia, wprawia nas w dobry nastrój. Dzięki niemu unikniemy jesiennego przygnębienia. Podobnie działa również czekolada.

Co dokładnie zawierają te jagody?:
W bananach znajdziemy: potas, magnez, wapń oraz witaminy z grupy B, PP, C i E. Potas reguluje ciśnienie krwi i gospodarkę wodną: magnez wzmacnia mięśnie, a wapń jest niezbędny do zdrowych i mocnych kości. Pomidory znane z wysokiej zawartości potasu, przegrywają w tej kategorii z bananami. Oprócz tego są bogate w błonnik oraz obniżają ilość złego cholesterolu. W liczbach:
100 g (bez skórki) tych owoców zawiera:

  • Wartośc energetyczna - 95 kcal
  • Węglowodany - 23,5 g
  • Skrobia - 2,3 g
  • Witamina C - 9 mg
  • Potas - 395 mg
  • Magnez - 33 mg
  • Błonnik pokarmowy - 1,7 g
Banany tuczą. Prawda czy fałsz?:
Rzeczywiście zawierają dużą ilość kalorii i skrobi, ale nic w odpowiednich ilościach nam nie zaszkodzi. Prędzej polepszą nam zdrowie niż od nich przytyjemy :) Jak powszechnie wiadomo owoce powinno się jadać tylko na I i II śniadanie. Wtedy nie powinniśmy się przejmować ich kalorycznością, bo są to zdrowe kalorie, tak samo jak zdrowe cukry. "A banana a day keeps the doctor away" :)

Ciekawostki:

  • Wewnętrzna strona skórki pomoże nam wyleczyć kurzajki.
  • Banany można piec, gotować, smażyć oraz grillować. Zwykle jadamy jest na surowo :)
  • Dzięki potasowi pomagają złagodzić stres.
  • Bardzo rzadko wywołują alergię. 
  • Są łatwostrawne, dlatego można podawać je już małym dzieciom.
  • Można uprawiać odmianę doniczkową.
Ciekawe artykuły w internecie:


*jagoda - miano określania owoców w botanice
**tryptofan - organiczny związek chemiczny z grupy aminokwasów biogennych (Wikipedia)


Lubicie banany? Jak często je jecie? Może Wy znacie jakieś inne ciekawostki lub przydatne linki? Z chęcią obejrzę lub przeczytam. Tymczasem życzę Wam przyjemnego, niedzielnego wieczoru i wytrwałości w przyszłym tygodniu :)

16 września, 2013

Co najbardziej niszczy włosy? TOP 10

Witam :)
Siedziałam przed laptopem dobrą godzinę i nie miałam zielonego pojęcia co mogłabym napisać. Post miał pojawić się w weekend, ale miałam zbyt dużo na głowie. Dzisiaj jestem równie zalatana, ale jak obiecałam to nie mogę robić inaczej :) Musiałam zrezygnować z treningu na rzecz bloga, ale jutro na pewno odrobię. Wracając.. Po 5 razach zmieniania tematu wpisu postanowiłam zostać przy tym, który widzicie :) 
Motyw zaczerpnięty od Anwen. Nie skopiowałam, a przedstawiam Wam jedynie moją wersję TOP 10 niszczycieli włosów :)

10. Fryzura do ramion. 
Taka długość włosów jest bardzo narażona na uszkodzenia mechaniczne ze względu na to, że przy każdym najmniejszym ruchu głową, końcówki włosów ocierają się o nasze ramiona. W efekcie włosy potrafią się bardzo szybko rozdwajać, tym bardziej jeśli nie używamy żadnych silikonów do zabezpieczania końców.

9. Spanie z mokrymi i rozpuszczonymi włosami.
Sama z początków włosomaniactwa spałam z takimi włosami do czasu, gdy zaczęłam czytać przeróżne blogi :) Wydaje się, że to nic takiego. A jednak! Mokre włosy, jak dobrze wiecie są szczególnie narażone na zniszczenia, ponieważ łuski są rozchylone i dużo łatwiej je połamać. Później otrzymamy nierówne włosy i porozdwajane końce. Mniejsze zło wyrządzimy śpiąc w rozpuszczonych, ale suchych włosach, na satynowej lub jedwabnej pościeli, która jest wyjątkowo delikatna również dla włosów.

8. Tarcie włosów ręcznikiem.
Założę się, że duża część z Was tuż po umyciu sięga po ręcznik i zaczyna trzeć włosy ruchem, jakby wałkowała ciasto :) Przez coś takiego zwyczajnie plączemy włosy, a w efekcie przy rozczesywaniu ich szarpiemy je. Możemy również 'nabawić się' złamanych i powyrywanych pojedynczych jednostek włosowych :D Aby tego uniknąć możemy wyciskać z włosów wodę bawełnianą koszulką lub ręcznikiem.

7. Bardzo ciasne upięcia.
Szczególnie jeżeli mamy długie lub bardzo długie włosy. Gdy zepniemy naszą czuprynę w chociażby wysokiego kucyka, od razu mamy wrażenie, jakby ktoś ciągnął nas za włosy. Podobnie z kokami, bynajmniej u mnie. Dzieje się tak, dlatego, że długie włosy są ciężkie. Takie spięcia bardzo osłabiają cebulki włosów, co może być przyczyną nadmiernego wypadania włosów. Oprócz tego przy takim częstym upinaniu włosów towarzyszy ból skalpu, dokładnie z tego samego powodu. Można porównać to do liny, która ma udźwignąć duży ciężar. W końcu nie wytrzymuje końcowy element (nasza cebulka) lub przerywa się w jednym z miejsc na całej szerokości (długość włosa).

6. Używanie gumek z metalowymi spojeniami.
Nieraz zaobserwowałam w szkole, że dziewczyna chcąc rozpuścić włosy ciągnie całą, nierozłożoną/nierozwiniętą gumkę przez długość kucyka. Aż serce mi się kroi, gdy widzę, że zostaje na niej dosłownie garści włosów! Da się wtedy również zauważyć niewybredne grymasy na twarzy :) Po prostu nie rozumiem.. Pozbawianie się włosów umyślnie? Jak dla mnie to przechodzi ludzkie pojęcie. Wracając.. Tak jak napisałam dobrowolnie wyrywamy wtedy włosy razem z cebulkami. Na długości na pewno je połamiemy, a później uzyskamy 5w1 :) Najlepszym rozwiązaniem jest jak najrzadsze spinanie włosów, ale w niektórych sytuacjach, takich jak wietrzna pogoda, czy wysiłek fizyczny lepiej jednak spiąć je w luźny warkocz lub kok. Podstawą jest właśnie luz :) Każde upięcie, byle by nie było ciasno ściśnięte gumką lub innymi akcesoriami będzie w porządku.

5. Czesanie mokrych włosów.
Jak wiadomo mokre włosy są bardziej narażone na zniszczenia. Bardzo często takie włosy są również poplątane. Wtedy wyrywamy je i łamiemy. Gdy włosy są suche dużo łatwiej je rozczesać. Wyjątkiem są jedynie włosy kręcone i mocno falowane. Takie czeszemy tylko na mokro drewnianym grzebieniem z szeroko rozstawionymi ząbkami. Inaczej będą się puszyły.

4. Nieodpowiednie czesanie.
Nieświadomie możemy popełnić wiele błędów. Począwszy od złej szczotki, a kończąc na niewłaściwym sposobie czesania. Co konkretnie? Włosy zawsze (pomijając te kręcone, zob. punkt 5) czeszemy od dołu, ku górze. Delikatnie muskamy końce włosów, a gdy już poczujemy, że są odpowiednio rozczesane przechodzimy na wyższą część długości włosów. Robimy tak, aż dojdziemy do końca. Wtedy ja dokładnie wygładzam wszystkie kosmyki. Jeżeli przez taką metodę czupryna nie ma objętości możemy spróbować pochylić głowę do dołu i rozczesywać od szyi, do czoła. Bardzo dobrze zostało to przedstawione na stronie producenta szczotek do włosów khaja.pl:


    

U mnie się to kompletnie nie sprawdza. Moje włosy się puszyły i wyglądały po prostu jak szopa :)

3. Farbowanie.
Dużo na ten temat nie jestem w stanie powiedzieć, bo nigdy tego nie robiłam i nie zamierzam - lubię swój kolor :) Mimo wszystko regularne farbowanie na pewno przesusza włosy. Później stają się one łamliwe, końce się rozdwajają, a oprócz tego mogą masowo wypadać. Oczywiście jeśli nie ma takiej potrzeby, a są to jedynie nasze kaprysy, najlepiej z tego zabiegu zrezygnować. Nie ma co niszczyć włosów :) Jeżeli jednak jesteśmy farbowaną blondynką, czy szatynką i chcemy taki kolor utrzymać najlepiej korzystać z naturalnych barwników lub bardzo delikatnych farb, które mogą 'nieco' różnić się ceną, ale tak, czy tak włosy niszczyć będą. Koloryzować możemy henną, indygo lub nawet obierkami z orzecha włoskiego!

2. Codzienne/bardzo częste suszenie/prostowanie/kręcenie z użyciem wysokich temperatur.
Tutaj nie ma co się zastanawiać. Jeżeli regularnie suszycie/prostujecie/kręcicie włosy na pewno zauważyłyście, że stały się one bardzo suche, łamliwe i sztywne. Mogły zostać one po prostu spalone lub jedynie przesuszone. Dla takich włosów jedynym ratunkiem jest obcięcie zniszczonych warstw i dalsza świadoma pielęgnacja. Wymagają one szczególnego nawilżenia. Oczywiście jednorazowe zrobienie fryzury takim zabiegiem nie zmieni naszego stanu włosów. Warto jednak wcześniej zabezpieczyć je specjalnym preparatem. Przy codziennym używaniu wysokich temperatur nawet takie produkty nie uchronią naszych włosów.

1. Rozjaśnianie.
Według mnie najgorsze co możemy zrobić naszym włosom to rozjaśnianie. Podobnie jak z farbowaniem nigdy tego nie robiłam i nie zamierzam. Bardzo dobrze :) Znowu dokładnie, jak z farbowaniem włosy zostają się przesuszone, łamliwe, kruszą się i rozdwajają. Żeby tylko tyle. Nie raz widziałam, co prawda nie na żywo, opłakane skutki takiego zabiegu. Na głowie pojawiły się łyse placki, a włosy nie chciały rosnąć. Na szczęście po wielu miesiącach bardzo intensywnej kuracji udało się 'wyhodować' nowe włosy.

Nie jestem lekarzem, ani dietetykiem by znać dokładne efekty i skutki poszczególnych działań i zabiegów. To co napisałam jest oparte na wiedzy, którą zyskałam dzięki innym blogom, telewizji oraz internetowi. 

Ode mnie dzisiaj to wszystko :) 
Jakie są wasze spostrzeżenia? Jaka byłaby Wasza kolejność? 
Życzę miłego wieczoru i udanego tygodnia =)

13 września, 2013

Aqua detox 14 dni

Witam :)
Dzisiaj chciałabym Was zachęcić do akcji Aqua detox 14 dni stworzoną przez fitness mamy, w której ja już biorę udział. Akcja wydaje się naprawdę świetna. Aqua detox ma na celu zachęcić nas do picia wody i przekonać jak bardzo ważna jest odpowiednia jej ilość w ciągu każdego dnia.

Od 13.09 (dzisiaj) do 19.09 są wysyłane na e-mail'e notatniki, w których wszystko jest dokładnie opisane oraz znajduje się miejsce na nasze wrażenia i efekty. Należy go wydrukować w formacie A4, a następnie zszyć zszywaczem. Całe wydarzenie rozpoczyna się 20.09. Po tym czasie wiadomości przestają być wysyłane i nie będzie już możliwości wzięcia udziału. Aby otrzymać zestaw kart najpierw trzeba polubić kilka stron na facebook'u, ale uważam, że strony są godne uwagi i na pewno nie będziecie żałować :) Więcej o akcji znajdziecie tutaj. Po zakończeniu, jak zwykle opiszę jak sobie radziłam, co się zmieniło i czy cieszę się z osiągniętych wyników.

Jeżeli macie jakieś pytania to piszcie w komentarzach, a postaram się na nie odpowiedzieć. Myślę jednak, że wszystkie istotne informacje przeczytacie w podanym wyżej linku. Koniecznie dajcie znać o udziale! Jeszcze raz naprawdę zachęcam. Na pewno warto :) Powodzenia!

12 września, 2013

Co słychać w internetach?

Jako, że dzisiaj w miarę spokojny dzień to znalazłam chwilę, którą postanowiłam poświęcić blogowi :) Będzie to zupełnie coś innego, czego jeszcze nigdy nie można było znaleźć na moim blogu. Co dokładnie? Podam 12 (dzisiaj 12 września, więc postanowiłam, że będzie ich 12:)) linków do najciekawszych, najbardziej przydatnych i pomocnych postów z blogów, które obserwuję. Do rzeczy:

  1. Anwen dowiecie się, co warto zapakować do koszyka przy najbliższych włosowych zakupach w Rossmannie.
  2. Na blogu Kamy zobaczycie, jak łatwo przygotować domowe sushi.
  3. Jesienią nasze kudły potrzebują więcej uwagi niż w pozostałych porach roku. Tutaj przeczytacie w skrócie, co jest im najbardziej potrzebne.
  4. Lubicie groch? Macie blender? Koniecznie spróbujcie lekkiej zupy krem przepisu Martyny z Psychodietetyki na ustach.
  5. U Ani z blogu nuneczka testuje obecnie trwa urodzinowe rozdanie, na które oczywiście serdecznie zapraszam :)
  6. Jeśli macie suche i zniszczone włosy warto zajrzeć do Blond Hair Care, gdzie dowiecie się, jak emolienty mogą wpłynąć na ich kondycje.
  7. Marzeny możecie podziwiać piękny makijaż oczu inspirowany.. Pawiem! Przekonajcie się sami :)
  8. Zastanawiacie się jak modelki dbają o figurę? Na to pytanie odpowiada Martyna.
  9. Esy, floresy, fantasmagorie podpowie Wam, co warto obejrzeć w wolnej chwili.
  10. Mamy sezon na pomidory. Zanim weźmiecie się do pracy nad przetworami polecam zajrzeć do Agaty, gdzie znajdziecie przepis na domowy sos pomidorowy.
  11. Macie problem z przednimi pasmami włosów? Blond Hair Care podpowie Wam, jak się go pozbyć i zadbać o włosy, by problem się nie powtórzył.
  12. Marzeny macie szansę na wygranie 3 lakierów we wspaniałych kolorach. Podobnie jak z wyżej wymienionym rozdaniem zachęcam do wzięcia udziału :)
Myślę, że przedstawione propozycje Was zaciekawią i zainspirują do pracy. W weekend pojawi się coś 'ode mnie', więc już zapraszam :) Co Wam się najbardziej spodobało? A może dodaliście, któryś z blogów do blogrolla? Z chęcią poczytam Wasze uwagi dotyczące zaproponowanych wpisów. Miłego popołudnia =)


08 września, 2013

Żyję, czy umarłam?

Witam
Cały tydzień cisza na blogu.. Czemu? Natłok obowiązków. Sprawdziany, kartkówki, testy, egzaminy próbne i oficjalne, konkursy, prace domowe. Dokładnie taka jest rzeczywistość trzecioklasisty w gimnazjum :) Podejrzewam, że nie tylko w tym tygodniu tak było, ale także w kolejnych nie będę mogła częściej pisać. Bardzo bym chciała, ale niestety nie mam takiej możliwości. Każdą chwilę poświęcam na naukę, by potem nie rzucać się na cały materiał tuż przed sprawdzianem, czy też egzaminem. Na pewno mnie rozumiecie :)
Bez dłuższego gadania.. Dzisiaj nie miałam weny co do tematu posta, więc będzie ogólny chwialipiętny :) Pokażę Wam co nabyłam i co można zakupić na okazji. Nie będzie on długi, ale obiecuję, że bardziej postaram się w następnym poście :)


Pierwszą rzeczą jest potrójny cień do powiek od marykay tuxedo. Jak go dostałam? Odpowiedź jest oczywista :) W ramach testowania z portalu ofeminin.pl. Odcienie są bardzo ładne, lekko połyskujące. Opakowanie porządne, nie powinno pęknąć przy pierwszym lepszym upadku :) Jeśli nie ja będę z niego korzystać to na pewno moja mama będzie zadowolona :) 

Wczoraj na zakupach w Tesco znalazłam całkiem przyzwoitą skakankę za *UWAGA* 3,29 zł! Tak! Ledwo ponad 3 zł. Czy to nie okazja? Oczywiście byłam nastawiona sceptycznie. "Pewnie jakieś chińskie dziadostwo". Po otwarciu tylko jedna rączka potrzebowała wsparcia wikolem, a reszta działa jak należy :) Oczywiście zachęcam jeśli ktoś tak, jak ja nie posiadał owego przyrządu. Do wybory kolor czerwony i fioletowy :)

Oprócz tego mam dla Was coś jeszcze. Mianowicie kilka zdjęć moich posiłków. Nic specjalnego, a jednak :)
Tradycyjnie kurczak na ostro z brokułem, marchewką i kaszą gryczaną. Klasyk :)



Omlet, na który w najbliższym czasie dam przepis, z bananem i ricottą. Niebo w gębie bez cukru :)

Dzisiaj niestety to wszystko. Tak, jak pisałam kolejny post będzie bardziej treściwy :) Nie mam jeszcze pojęcia na jaki temat, ale na pewno Was nie zanudzę :)

Jak tam Wasza niedziela? Jakie macie plany na dzień dzisiejszy i przyszły tydzień? Może wy też coś testujecie? Miłej soboty i aby następny tydzień był mnie wymagający :)

30 sierpnia, 2013

Konkurs fotograficzny

Cześć Wam :) 
Ten post nie będzie na żaden konkretny temat. Chciałabym w nim poprosić Was o głosy. Chciałabym, abyście zagłosowali na moje zdjęcie zgłoszone do konkursu fotograficznego: http://wody.wwf.pl/konkurs/pl/project/940/jezioro_ros_o_zachodzie_slonca.

Możecie dalej udostępniać, rozsyłać i powiadamiać znajomych. Każdy głos jest na wagę złota i każdy pomaga mi się zbliżyć do wygranej. Klikać można codziennie, ale niestety tylko do jutra. Powiadomcie mnie o każdym głosie tutaj w komentarzu. Następnie wyślę Wam wiadomość przypominającą o jutrzejszym kliknięciu :)
Jeszcze raz bardzo proszę i serdecznie dziękuję za każde działanie :)

29 sierpnia, 2013

Informacje o.. kasza gryczana

Informacje o.. Na blogu pojawił się tylko jeden taki post, a był on o kaszy manny. Dosyć dawno temu pisałam Wam, że zamierzam do nich wrócić. Dokładnie tak robię i dzisiaj dodaję wpis na temat kaszy gryczanej, którą uwielbiam.

Jak powstaje kasza gryczana?:
Wszystko zaczyna się od gryki, a dokładnie jej nasion. Są one następnie oczyszczane i polerowane. Zależnie od celu, niektóre są prażone, a niektóre nie. Można w sklepach znaleźć także taką, która gotuje się w 8 minut. Czemu tak szybko? A no właśnie dlatego, że została ona pozbawiona cennej 'pokrywy', która zawiera najwięcej błonnika. Oczywiście im produkt był poddawany mniejszej ilości zabiegów - tym lepiej.

Którą najlepiej wybrać?:
Jak wyżej wspomniałam im mniej oczyszczona, tym lepsza. Tak więc najlepszym wyborem będzie ta niepalona. Prażona przy paleniu traci ok. 50%  wartości odżywczych jednak w smaku jest bardziej wyrazista. Te gotujące się w kilka minut najlepiej od razu skreślić z listy. Zostały prawie zupełnie pozbawione najważniejszych składników.

Dlaczego jest tak ważna w diecie?:
Zawiera ona witaminy z grupy B, takie jak B1, B2 i B6 oraz PP (B3), która obniża poziom złego cholesterolu i zapobiega chorobom serca. Oprócz tego kasza gryczana jest bogata w związki mineralne głównie potasu (obniża ciśnienie), żelaza (jeden ze składników hemoglobiny zapobiegający niedokrwistości) i magnezu (korzystnie działa na układ nerwowy i pracę wszystkich mięśni), ale także wapnia i fosforu. Białka pochodzące z tej kaszy są cenniejsze od białek zbóż, a pod względem wartości odżywczych przewyższają ryż, makaron i ziemniaki.

Ciekawostki:
  • Nie zawiera glutenu 
  • W medycynie ludowej ceniona za ograniczanie obfitego miesiączkowania.
  • Odwar (jeden z rodzajów wyciągów wodnych. Otrzymuje się go w ten sposób, że odmierzoną ilość ziół zalewa się letnią wodą i gotuje przez 5-30 minut, zależnie od potrzeby, pod przykryciem*) z kaszy podawano przy biegunkach.
Ciekawe artykuły w internecie:
*Wikipedia

Życzę Wam smacznej kaszy i jak najbardziej polecam. Lubie kasze? Jaka jest Wasza ulubiona? 

27 sierpnia, 2013

Nominacja do The Versatile Blog Award

Właśnie przed chwilą przeczytałam komentarz, w którym zostałam nominowana do The Versatile Blog Award. Od kogo? Od Miki z blogu szkicowanie miki. Ja serdecznie dziękuję, a Was zapraszam do odwiedzin :) 

Zasady The Versatile Blog Award

1. Nominowana osoba pokazuje nagrodę. 
2. Dziękuję za nominacje. 
3. Ujawnia 7 faktów o sobie. 
4. Nominuje 15 blogów. 
5. Informuje o nominacji wybrane blogi.

Nie za bardo wiem co autor tagu miał na myśli pisząc punkt pierwszy, więc go ominę. Podziękowania były wcześniej :) Teraz fakty o mnie. Nie miałam zielonego pojęcia jakie, by mogły one być, więc poprosiłam kilka osób, które mnie najlepiej znają, by napisali o mnie 7 faktów. Napiszę te najciekawsze i te, które się powtarzały :) Oto one:

  1. "Uwielbiam język niemiecki"
  2. "Mogłabym godzinami siedzieć w salonie fryzjerskim, albo przed półką z odżywkami, szamponami, grzebieniami i różnymi takimi pierdółkami do włosów"
  3. "Lubię uprawiać sport"
  4. "Jestem dobra z ortografii"
  5. "Prowadzę zdrowy tryb życia"
  6. "Baaardzo dbam o włosy"
  7. "Uwielbiam wypominać ludziom ich przekręcone słowa, a gdy oni mi coś wypomną to jest: "Oj.. *imię*"
Szczerze to żałuję, że mogę tylko wymienić 7 faktów, bo reszta podobała mi się tak samo :)

Kogo nominuję?:

26 sierpnia, 2013

Przepis nr 4: kurczak na ostro ze szpinakiem i kaszą gryczaną

"Przepis nr 4 [...], zaraz. To ona dodaje przepisy?" Tak właśnie. Na początku istnienia bloga pojawiły się 3 przepisy z czego wszystkie nie były moją własnością. Dzisiaj mam jednak dla Was przepis, co prawda mało kreatywny, ale za to własnego pomysłu :)


Kurczak na ostro podany ze szpinakiem i kaszą gryczaną.

Składniki na jedną, niedużą porcję:
  • pierś z kurczaka, ok. 100g
  • szpinak mrożony, u mnie 3-4 kawałki (brykietów), szacując może być ok. 70g
  • kasza gryczana 1 torebka, natomiast ja zjadam ok. 1/3, czyli 30g
  • przyprawy do kurczaka: ostra papryka, słodka papryka, curry, przyprawa do kurczaka (Prymat mi najbardziej odpowiada), odrobina oregano i bazylii
  • przyprawy do szpinaku: sól, cukier, płaska łyżka masła, czosnek granulowany (może być także świeży), bazylia
  • dwie płaskie łyżki mleka (zastosowanie czyt. sposób wykonania)

Sposób wykonania:
Myjemy pierś z kurczaka i wykrawamy niepotrzebne części. Całość kroimy na nieduże kawałki widoczne na zdjęciu (wielkość nie ma znaczenia. Można równie dobrze zrobić pierś tak samo w całości). Wsypujemy przyprawy według uznania ( u mnie najmniej curry, bo dosłownie dwie szczypty), dodajemy mleko. Mleko ma działać jak jajko, gdy pieczemy, np. słodkie bułeczki. Sprawia, że mięso później nie jest suche i się nie przypala. Wszystko dokładnie mieszamy i odstawiamy na bok. W tym czasie włączamy kaszę gryczaną na gaz (ja nie solę). Zamrożone brykiety szpinaku wrzucamy na patelnie razem z masłem i czekamy aż się rozpuszczą. Następnie dodajemy wszystkie przyprawy (również według uznania, jednak nie przesadzajcie z solą i cukrem!) oprócz bazylii. Gdy szpinak będzie całkowicie rozpuszczony i chwilę się 'podsmaży' ze wcześniejszymi przyprawami, można dorzucić bazylię. Następnie zakrywamy patelnię pokrywką i dusimy całość przez ok. 2-3 minuty. Po tym czasie szpinak jest gotowy i można go zdjąć z palnika. Kurczaka układamy na pergaminie i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Pieczemy ok. 10-15 minut. Stan gotowości mięsa sprawdzamy krojąc najgrubszy kawałek. Jeśli jest w środku biały - pierś jest gotowa, jeśli lekko różowy - wkładamy z powrotem na krótką chwilę. 

A tutaj mam dla Was jeszcze dwie inne fotki: 


Co prawda przepis nie jest do końca taki idealny, bo jak można zauważyć do szpinaku dodajemy masło i cukier, które jednak nie są mile widziane. Myślę jednak, że nic nikomu się nie stanie jeśli raz na jakiś czas doda sobie takie 'przyprawy' do obiadu, a wierzcie, efekt jest naprawdę pyszny :) Mam również wersję z groszkiem zielonym z puszki, ale to innym razem :) 
Składniki i sposób przyrządzenia pisałam z pamięci, ponieważ robiłam sobie taki obiad jakiś tydzień temu i jeśli czegoś zabrakło lub czegoś zapomniałam uzupełnię w najbliższym czasie, oczywiście Was o tym informując. Jednak wszystkie najważniejsze produkty zostały wymienione i spokojnie sami możecie wymyślać swoje wariacje :)

Zachęcam do wypróbowania i czekam na Wasze komentarze. Smacznego! :)

22 sierpnia, 2013

Żel pod prysznic Dove go fresh Rebalance

Tym razem znowu mam dla Was recenzję, ale następny wpis będzie na trochę inny temat - przynajmniej się postaram :)

Żele Dove.. Pewnie część z Was już je miała w swojej łazience, jednak ja jestem nic zachwycona i muszę o nim napisać :)



 Żel pod prysznic Dove go fresh Rebalance ze śliwką i kwiatem wiśni, 250 ml

Dostępność:
Zakupić go można w każdym hipermarkecie, drogeriach i zapewne w mniejszych sklepikach także.

Skład: 
Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Sodium Cocoyl Glycinate,  Lauric Acid, Sodium Lauroyl Isethionate, Glycerin, Helianthus Annuus Hybryd Oil, Prunus Salicina Friut Extract, Prunus Serrulata Flower Extract, Lactic Acid, Maltodextrin Stearic Acid, Sodium Palmitate, Sodium Isethionate, Parfum, Sodium Chloride, Carbomer, Sodium Stearate, Titanium Dioxide, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Palm Kernelate, Zinc Oxide, Tetrasodium EDTA, Tetrasodium Eitronate, Alumina, Sodium Hydroxide, Citric Acid, BHT DMDM Hydantion, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Methylisothiazolinone, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Geraniol, Limonene, Linalool, CI 77891, CI 42090, CI 17200.

Wydajność: 
W tej kwestii jest przeciętny. Nie trzeba go użyć dużo, bo szybko się pieni, ale należy aplikować go 2 do kilku razy w ciągu jednej kąpieli. Mi osobiście starczył na jakieś 5-6 miesięcy.

Konsystencja:
Jest (według mnie) bardzo gęsty. Dla mnie jest to plus, ponieważ używamy go tyle ile potrzebujemy, panując na ilością. Przy wodnistych żelach często zdarza się, że wypływa ich znacznie więcej niż jest potrzebne. Spoistość idealna :)

Zapach: 
Zniewala od pierwszego 'wąchnięcia' :) Już z opakowania wydobywa się jego owocowa woń. Jest jednocześnie słodki, ale nie mdły. Po prostu cudo :) Na skórze utrzymuje się całkiem długo. Trudno mi określić ile dokładnie, bo w sumie nie patrzyłam na zegarek, ale myślę, że kilka godzin na pewno (2-4). Oprócz tego, gdy ponownie wchodziłam do łazienki zapach dalej się utrzymywał. Można by tam siedzieć i siedzieć..

Kolor:
Podobnie jak w przypadku żelu do twarzy Lirene mój aparat nie odzwierciedlił dokładnej jego barwy. Jest to odcień jasnego fioletu, który resztkami sił przebija się przez biel. Nie nachalny, nie nudny.. Ani na plus, ani na minus.  Kolor jest mi obojętny. W sumie to lepiej, że nie jest naćkany ogromną ilością barwników :)

Od producenta:
Niestety na opakowaniu nie mam nic, ponieważ jest tylko polska naklejka, na której zamieszczono jedynie nazwę produktu. Jednak, żeby nie było pustego pola poszukałam w internecie i oto co znalazłam: "Przywróć ciało i umysł do stanu równowagi z Dove Rebalance. Unikalne połączenie soczystego aromatu śliwki i wiosennego zapachu kwiatu wiśni przyjemnie nastroi na cały nadchodzący dzień, a formuła NutriumMoisture™ zadba o Twoją skórę zapewniając jej odpowiednie odżywienie."  Producent się nie rozpisał. Oczywiście lepsze to niż sztuczne zapewnienia :)

Opinia:
Żel nie podrażnia, nie uczula (mi się nie zdarzyło) i doskonale nawilża. W efekcie ciało jest delikatne i miękkie. Miałam wrażenie jakbym była nowo narodzona, tak miałam gładką skórę. Jak wcześniej pisałam, możemy 'odpłynąć' dzięki pięknemu, nienachalnemu zapachowi :) Nie ma mowy o wysuszeniu lub ściągnięciu skóry, mimo, że już na drugim miejscu możemy znaleźć składnik podrażniający i 'wyciągający' z nas wodę. Natomiast pierwszy raz w składzie żelu pod prysznic widzę tyle ekstraktów i olejków. Myślę, że to dzięki nim SLS nie działa negatywnie na nasze ciało. Obie strony się wyrównują :) Według mnie można również spokojnie używać na twarz. Do tego piękna szata graficzna w moich ulubionych kolorach :) 

Czy polecam?:
Polecam jak najbardziej! Świetne działanie i pielęgnacja, a zapach uwodzi :)

Czy kupię ponownie?:
Z ogromną przyjemnością, gdyby tylko cena była mniejsza. Rozumiem, że za dobre kosmetyki się płaci, ale mogłaby być nieco niższa.

Cena:
Zwykle widuje te żele w cenie 10-12 zł/250 ml. Jak pisałam mogłyby się wahać w granicach 7-9 zł, wtedy na pewno więcej osób by je kupowało.

Ocena:
5,5/6 Za co odjęłam? Oczywiście za cenę, która według mnie jest jedynym minusem.

Ja jestem bardzo zadowolona. A Wy miałyście, któryś żel z tej serii? Jaki zapach najbardziej Wam przypadł do gustu? Z chęcią poczytam Wasze opinie, a tymczasem znikam. Słonecznego dnia życzę :)


20 sierpnia, 2013

Wróciłam - zdjęcia z wyjazdu

Tak więc wróciłam z krótkiego, 4 dniowego wyjazdu nad Jezioro Roś (miejscowość: Pisz). Warunki były nieco spartańskie, bowiem 'mieszkałam' w namiocie. Zimno, niewygodnie i mało miejsca. Jakoś przeżyłam, ale, myślę tak jak większość, wolałabym zameldować się do domku. W dzień było całkiem znoście tyle, że nie było nawet gdzie usiąść - mieliśmy jedno składane krzesło na 3 osoby. Jadło się bardzo nie zdrowo, a jak można inaczej będąc pod namiotem? Noce były baardzo zimne, a na dodatek miałam wyjątkowo niegrzejący śpiwór. Budziłam się co 30 minut. Pierwszej nocy łącznie spalam jakieś 3 godziny, drugiej 5, a trzeciej, po tym jak zamieniłam się okryciem z tatą, aż 9. Na szczęście ostatniej nocy było cieplej niż zwykle. Na moją niekorzyść, jak zwykle się spaliłam. Szczypała mnie twarz, brzuch i dekolt. Smarowałam się każdym możliwym kremem. Dało tyle o ile, a w efekcie złazi mi skóra z nosa :) Cóż.. Co mogę więcej napisać? Pogoda w dzień była w sumie przyzwoita, bo słonko było. Nie padało ani razu. Więcej Was nie zanudzam, tylko zostawiam ze zdjęciami :)
Jedna z trzech części pomostu o 6 rano :)

Jeziorko pod wieczór :)

Rodzinka łabędzi czekająca na poczęstunek :)

Bodajże tata łabędzi :)

Oto co spotkałam zbierając malinki :)

:)

Prowizoryczny koczyk..

...na maliny :)

Niby nie dużo, ale nachodzić się trzeba było. Pychotka :)

No i drugie śniadanie, czyli jogurt naturalny z malinami :)

Kolejny towarzysz spacerów, który...

...był wyjątkowo duży :)

A teraz Was pomęczę milionem zdjęć zachodów słońca ;D




Zdjęcie zgłoszone do konkursu fotograficznego. Chcesz mnie wesprzeć? Zagłosuj! Można klikać codziennie. Za każdy głos bardzo serdecznie dziękuję :)


A jak tam Wasze wyjazdy? Gdzieś się jeszcze wybieracie? Może w ogóle nie ruszacie się ze swojego miasta? Jak wygląda Wasz odpoczynek? Czekam na Wasze komentarze. Życzę miłego i słonecznego dnia :)